teraz trzeźwo myślę. chcę to zakończyć, zanim zrobię coś czego będę żałowała. tak jak mówiłam Nacia ma wielkie oczy czytając moje durne wypociny sprzed około 2 godzin. nie chcę was zanudzać. maluję paznokcie i właśnie dochodzi do mnie to, że będę zdawała na stopnie seniora. jaram się tym. szczerze. w grudniu będę miała już walki. jejku.
nie chodzi mi o wielką libacje alkoholową. bardziej o troche piwa. nawet nie 0.33l. no dobra. zaczynam siebie nie poznawać. zmieniłam się od tego okropnego piątku. Naci się wszystko ułoży. gorzej ze mną. wszystko się zmieniło. na gorsze. i to mnie nie boli. pieprze to. w końcu przez ten cały czas byłam szczęśliwa. potem pojawił się on. i zjebał moje ułożone, poukładanie, poszufladkowane (czy jak kto woli) życie. ale w końcu nie możemy się poddać. i codziennie zakładać maskę. sztuczną maskę. głupią uśmiechniętą maskę. jeśli mam być obiektywna to wolałabym cofnąć czas i nie zaczynać tego.. być szczęśliwą. Śmiesznie jest to, że piszę do niego. teraz. co notkę. to u góry. ale czuję sie lepiej. lżej mi na sercu. bo nigdy nie powiedziałabym mu tego wprost. to dziwne. może i jestem bezlitosna i najbliższe osoby ranę, ale mam na tyle serca, aby nie mówić tego prosto w oczy. nie chcę sprawiać mu przykrości jaką ja miała, kiedy potraktował mnie jak zwykłą gównianą zabawkę, zrobioną przez takiego małego pierdolonego chińczyka, tymi małymi, żółtymi, jebanymi rączkami. ale z jednym defektem. UCZUCIAMI. wbrew pozorom je mam, tylko niektórzy o tym zapomnieli. ale ja takiego czegoś nie wybaczam. wiem,. że praktycznie nikt tego nie czyta - dziennie czyta bloga około 2-3 osoby. ale miło, że ktoś to czyta. chociaż powinnam pisać takie rzeczy w zeszycie. pamiętniku. ale nie chce mi się bazgrać piórem po kartkach. bo zeszyty kiedyś zaginą. zapomnimy o nich. a bloga jednak zawsze się znajdzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz